9 lut 2013

6. Dobry czas.




Pierwsze co czuję po przebudzeniu to ból głowy. Nie straszny, bywały gorsze. Przecieram ręką twarz i otwieram oczy. W pokoju panuje półmrok, spowodowany zasuniętymi roletami. Zastanawiam się gdzie jestem.
-Dzień dobry.
Rozbrzmiewa głos gdzieś z boku a ja podskakuję jak oparzona.
-Jestem  tak przerażający?
Alcántara.
-Tak, twój widok z rana to coś okropnego-mówię nie patrząc na niego.
-Za to ja w takiej wersji mógłbym oglądać cię codziennie-stwierdza z przekąsem
Marsze brwi.
-Jest aż tak beznadziejnie?- pytam i spoglądam na niego.
-Wręcz przeciwnie-uśmiecha się.
Nagle dostrzegam swoje odbicie po drugiej stronie pokoju w lustrze.
Włosy w nieładzie, wczorajszy makijaż i jestem w samej bieliźnie.
- O .. rany.
Wyskakuję z łóżka i przeszukuję pokój w poszukiwaniu sukienki i butów. Gdy je znajduję siadam na krawędzi łóżka tyłem do Brazylijczyka.
-Czy my .. czy my ze sobą..?- pytam
-Spaliśmy ? niee –słyszę jego głos.
Przytakuję.
-Ej, co się dzieje?
-Nie, nic. Czas na mnie.
Udaję się w stronę drzwi , które omal mnie nie uderzają, gdy ktoś z impetem wchodzi do środka.
-Witaj..cie. Łooł.
Czuję się skrępowana i zażenowana.
Widzę przed sobą chłopaka o ciemnej karnacji, trochę starszego i jakby znajomego.
-Braciszku, nie wiedziałem, że masz gościa- mówi ów nieznajomy ukazując rząd białych zębów.
-Jestem Thiago. Brat tego tam ..A ty ?-zwraca się do mnie.
-Może innym razem-mówię i mocniej ściskam sukienkę w ręce.
Mijam go i wychodzę.
Słyszę za sobą krzyki, ale nie zwracam na nie uwagi.

*

Przygotowuję kawę, gdy nagle słyszę dzwonek oznajmiający przybycie kolejnego gościa.
-O nie-mówię do siebie i kucam za  ladą
-Co się dzieje?- pyta Gina przyglądając się mi badawczo.
-To Rafael! Nie może się dowiedzieć, że tu jestem.Ratuj mnie – szepczę.
-Wisisz mi przysługę-słyszę ją jak przechodzi obok mnie.

*

Ubrana w zwiewną sukienkę poprawiam koka i kieruję się w stronę drzwi. W planach mam długi spacer. Wychodzę, zamykam drzwi na klucz, odwracam się i prawię wpadam na Alcántare.
-Co ty tu robisz?- pytam
-A jak myślisz? Nie odbierasz moich telefonów, sms-ów, unikasz mnie-Wyrzuca z siebie.
Fakt, od tego pamiętnego poranka moja komórka dzwoniła lub brzęczała bez przerwy.
-Chodzi o mojego brata czy o noc? Nie wykorzystałem Cię. Naprawdę..-nie przestaje
mówić.
-Nie, nie o to- mówię.
-A o co Mel? Powiedz mi..-podchodzi do mnie i chwyta za ramiona.
-Nie wiem czy to powinno się dziać, nasza znajomość-wypowiadam powoli.

Powoli zbiera się mi na płacz.
-Zależy mi na Tobie. Nie chcę tego kończyć. Jeśli można zakończyć coś co jeszcze się nie zaczęło- odrzekł.
Widzę smutek w jego oczach.
Nagle odchodzi ode mnie i staję przy ścianie.
-Chyba..chyba ,że ty nie odwzajemniasz moich uczuć. Może o to chodzi, może..-gorączkuję się.
Nie wytrzymuję, nie daję rady.
Wiem, że to na co się piszę może zakończyć źle, ale ..
Podchodzę do niego i całuję.
-Jesteś dla mnie ważny- szepczę i przytulam się do niego.
Czuję jak mnie obejmuje.

*

Poznajemy tysiące ludzi i nikt nas nie wzrusza. Aż w końcu pojawia się ta jedna osoba. I odmienia nasze życie. 
Bezpowrotnie.


2 tygodnie później.

-Jest cudownie!- mówię.
Ściągam okulary i zakładam je na włosy.
-Tak skwar, że nie da się wytrzymać ..- wzdycha Rafael.- a my, zamiast jak normalni ludzie, siedzieć w klimatyzowanych domach to spacerujemy..
-Nie marudź-ściskam jego dłoń i przyspieszam.
-Błagam- zastępuje mi drogę.- Proszę chodźmy do mnie-łapie mnie w pasie.
-No dobrze-mówię zrezygnowana i zaraz się uśmiecham.

To były dobre dni. Czas mijał mi szybko. Jak nie kafejka to chłopak.

 "O, co ja bym dał za to, żeby zawsze było lato. "

Miesiąc później.

-Nie budź mnie. Chcę spać- mruczę i próbuję przewrócić się na drugi bok.
-Ty cały czas byś spała!- oburza się Rafinha.
-Dobra- wzdycham i podnoszę się na łokciach.- To co mamy robić?
-Nie wiem. Ale zróbmy coś! Jesteśmy młodzi, wolni !
-Ale jesteśmy też słabi i zmęczeni- stwierdzam.
-Czy ty zawsze musisz być taka realistką?!-uśmiecha się.
-Za to mnie lubisz-mówię.
Spogląda na mnie.
-Za to cię kocham-wypowiada.
Wyciągam dłoń z pod kołdry i gładzę go po policzku.
-Ja Ciebie też kocham-szepczę.
„Nawet nie wiesz jak bardzo” dodaje w myślach.


~*~


Na początku chciałam stworzyć z 20 rozdziałów tego opowiadania.
(Tak, tak.Tyle chciałam Was męczyć ;p)
 Ale jak pewnego dnia o tym myślałam to stwierdziłam,że to nie ma sensu.
Straciłam chęć na pisanie tego opowiadania. Chciałam, żeby było inne.
Chciałam by było więcej emocji, uczuć a nie samych, suchych dialogów.
Postacie bez charakterów.
Więc...
Pojawi się jeszcze jeden rozdział i epilog.
Huura !! ;D

6 komentarzy:

  1. świetny rozdział :> No tak znam to uczucie gdy chcemy zrobic coś wyjątkowego ale nam nie wychodzi -'- Ale opowiadanie jest świetne, więc się nie przejmuj :D Dobrze, że wyznali sobie miłość :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co? Tak szybko koniec? Szkoda, bo polubiłam tych bohaterów. Są tacy słodcy :D Czekam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba sobie kpisz?! Koniec?! Nie pozwalam na to! Uwielbiam sposób w jaki opisujesz to opowiadanie. Ja chcę więcej niż tylko jeden rozdział i epilog ;( Będę płakać!
    Chcę ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  4. jaki koniec ? Nie, nie ! Uwielbiam Twoje opowiadanie, jest bardzo ciekawe .

    OdpowiedzUsuń
  5. No co Ty, naprawdę już koniec? Nie spodziewałam się tego, jak możesz mi to robić?! :D
    Tak fajnie już zaczęło się im układać, nawet wyznali sobie miłość, a Ty tak szybko chcesz to zakończyć. ;c Mam nadzieję, że może jednak zmienisz zdanie.
    Pozdrawiam. xxx [ http://rok-w-raju.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam serdecznie na nowy rozdział. :) http://rok-w-raju.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń