-Myślisz nieraz o przyszłości?
Pytanie zawisło w powietrzu. Otworzyłam na chwilę oczy,chociaż jedyne co zobaczyłam to ciemność.Była noc a my leżeliśmy na
łóżku.
-Bardzo często- wypowiedziałam w końcu.
Rafael wzdrygnął się. Pewnie był pewny, że już śpię.
-I co widzisz?- wyszeptał.
-Widzę siebie. Samą. Siedzę w pustym mieszkaniu z psem,
czytam książkę i piję herbatę. Właściwie to nic szczególnego.
-Sama?- zapytał.
-Zdecydowanie- potwierdziłam.
Poruszył się niespokojnie.
-Z wyboru?
-Po części tak. Są ludzie, którzy nie są stworzeni do bycia
z kimś-odrzekłam.
Prychnął cicho.
-Nikt nie jest stworzony,by być samotnym..
Mijają sekundy.
-A wiesz co ja widzę?
Zainteresowana obróciłam się w jego stronę.
-Widzę siebie i ciebie. Razem -powiedział.- Ja traktuję to
bardzo poważnie i nigdy cię nie zostawię.
Zacisnęłam mocno powieki, pojedyncza łza spłynęła po moim
policzku.
‘Gdybyś tylko wiedział..nienawidziłbyś mnie.’
-Duży dom z wielkim ogrodem. Będziemy mieć 2 dzieci.
Chłopczyka i dziewczynkę.
Tim i Grace.
Zamarłam. Czy on właśnie? Nie może znać prawdy. Inaczej nie
mówiłby tego tak spokojnie.
-Grace? –powtórzyłam.
-Tak, to bardzo ładne imię- prawie czułam jak się uśmiecha.
-Będzie cudownie-rzekł uradowany.
-Tak na pewno- powiedziałam.-Śpijmy, późno już.
Mimo chęci w ogóle nie mogłam zasnąć. A jeśli już się mi
udało to śniły się mi jakieś koszmary.
Zobaczyłam ją.
Pomachała do mnie i się uśmiechnęła.
Zaczęłam biec w jej
stronę.
-Mamo!
–krzyczałam.-Jesteś tu.
Wtuliłam się w nią i
zaczęłam płakać.
-Spokojnie, Grace.
Wszystko będzie dobrze.
-Nie, mamo. Nie
będzie-chlipnęłam.- On nie będzie chciał mnie znać. Na pewno.
Spojrzałam na nią
mając nadzieję, że mimo wszystko zaprzeczy. Ona jednak po dłuższej chwili
dodała.
-Nie możesz tego
ciągnąć. Wiesz sama, że nie dasz rady tak żyć. Jeśli nie wybaczy. Trudno. Nic na to nie poradzisz. Ale on ma prawo znać
prawdę- powiedziała spokojnie i pocałowała mnie w czoło.
-Wtedy zostanę sama.
Całkiem sama- głos się mi załamał.
-Ja zawsze będę przy
Tobie. Nie zapominaj o tym. Kocham cię, córeczko. I wiem ,że postąpisz dobrze.
Budząc się czułam zaschnięte łzy na policzkach. Wstałam
próbując nie obudzić Brazylijczyka, napisałam krótką kartkę, żeby się nie
martwił i wyszłam.
Wiedziałam co mam robić.
Do pracy przyszłam przed rozpoczęciem mojej zmiany. Jeśli
wcześniej byłam pewna tego co zamierzam teraz miałam wątpliwości. Wystarczy
jedna rozmowa. Jedna zwykła-niezwykła rozmowa, która może zmienić wszystko. I
nie mogłam być egoistką. Nie liczyłam się tylko ja, były jeszcze dwie inne
osoby. Jednej z nich właściwie w ogóle nie znałam, ale jak się okazało to moja
jedyna rodzina. Natomiast tą drugą… po prostu kocham. To moje pierwsze
prawdziwe uczucie.
Czas spędzony w Pelocie minął mi bardzo szybko. Za szybko.
Chociaż powinnam się cieszyć, bo moja praca pozostawiała wiele do życzenia.
Byłam zamyślona i nie wiedziałam co się wokół dzieje. Dobrze ,że Gina dawała mi
instrukcje co mam robić. Nico przez cały czas bacznie mnie obserwował. W pewnym
momencie miał już zamiar podejść i dowiedzieć się o co chodzi, ale pokręciłam
głową dając znak ‘nie chcę o tym gadać’.
A teraz szłam przed siebie szybkim krokiem. Wiedziałam ,że
jeśli się nie pospieszę to na pewno się rozmyśle i nie zrobię tego co powinnam.
Stawiałam wszystko na jedną kartę.
*
Szłam korytarzem rozglądając się na boki. Szukałam
odpowiedniego pomieszczenia.
‘To pewnie gdzieś tutaj’ pomyślałam i skręciłam w prawo.
*
[ W tym samym czasie. ]
-Co chcesz, Deulofeu?
Jasne, widzimy się później, bo teraz idę się spotkać z trenerem, muszę
załatwić jedną sprawę.
*
Zapukałam do drzwi. Po drugiej stronie usłyszałam ‘Proszę
wejść’. Uchyliłam je powoli.
Siedział za biurkiem i wypełniał jakieś formularze. Nagle
westchnął ciężko, przekreślił kartkę parę razy długopisem i podniósł na mnie
wzrok. Uśmiechnął się serdecznie.
-Witaj.. Melanie, prawda? Jesteś koleżanką Rafinhii. O ile
się nie mylę.
-Tak, wszystko się zgadza- powiedziałam słabo.
-Wszystko w porządku? -zaniepokoił się. –Może napijesz się
wody?
-Nie, dziękuję. Zajmę tylko chwilę-wysiliłam się na
uśmiech.- Mogę?- spojrzałam na krzesło.
-Tak, siadaj. Zamieniam się w słuch. Co Cię do mnie sprowadza?
- Kojarzy pan może Helen Fosher?- zapytałam.
- Helen…tyle lat. Oczywiście ,że pamiętam.. Co u niej?
–zainteresował się.
-Nie żyje. I właśnie to mnie tu sprowadza – powiedziałam
powoli.
Zobaczyłam niedowierzanie w jego oczach.
-Chodzi o to, że .. –zaczęłam.
*
Zmierzałem do gabinetu trenera. Chciałem szybko załatwić
sprawę i później spotkać się jeszcze Mel. Już planowałem co będziemy robić,
kiedy usłyszałem znajomy głos.
Podszedłem bliżej drzwi, które były delikatnie uchylone. Nie
powinienem podsłuchiwać, ale musiałem dowiedzieć się co ona tu robi.
*
-Jestem córką Helen i nie nazywam się Melanie Stine, tylko
Grace Fosher. W dzień w którym umarła, w ostatnich sekundach powiedziała mi,
powiedziała .. Jesteś moim ojcem-wydusiłam.
Gdy to usłyszał, wyprostował się. Patrzył na mnie z
niedowierzaniem.
-Ty, ty jesteś .. –zaczął i pokręcił głową.
-Nie oszukuję cię. Musisz mi uwierzyć. Powiedziała mi prawdę.
Chciała, abym wiedziała, że ktoś jeszcze mi został.
-Kłamałaś przez cały czas..
Usłyszałam głos za sobą.
Odwróciłam się i zobaczyłam Rafaela, który stał w otwartych
drzwiach i wpatrywał się we mnie beznamiętnie.
-To nie tak .. ja .. – wstałam i ruszyłam w jego stronę.
Ale on już zawrócił. Wybiegłam za nim i złapałam go za rękę,
którą od razu wyrwał z mojego uścisku.
-Nie powiedziałam Ci tylko jak naprawdę się nazywam, ale to
nic nie zmienia.
-Oh, doprawdy? Nic nie zmienia.. –przystanął. – Od początku
grałaś w jakąś grę, kłamałaś na każdym kroku. A ja jak głupi zakochałem się.
Planowałem z Tobą przyszłość! A ty nawet nie miałaś zamiaru zaszczycić mnie
wiadomością jak się faktycznie nazywasz. W ogóle to chciałaś mi kiedyś
powiedzieć ?-zapytał z kpiną.
Gniew jaki z niego emanował..przerażał mnie.
-Bałam się od razu powiedzieć prawdę, nie chciałam, żeby wiedział kim jestem-
wyszlochałam tym samym nie odpowiadając na jego pytanie.
-Dość tego. Idę stąd- powiedział i skierował się w stronę
wyjścia.
-Nie, zaczekaj! –krzyknęłam.
-Zostaw mnie -warknął.-Nie chcę tego słuchać. Co więcej, nie
chcę Cię już znać.
Coś we mnie pękło.
Zabolało.
I to okropnie.
~*~
Rozdział skończyłam dosłownie przed chwilą. Cóż, nie jest taki zły. Tak jak mówiłam. Pojawi się jeszcze jeden rozdział i epilog, bądź tylko to drugie. Zobaczę jeszcze ;)
Ostatnio nie daję mi spokoju pomysł na nowe opowiadanie. I nie mam pojęcia czy się za to zabierać, czy dać sobie spokój. A mianowicie chodzi o bloga o dzieciach naszych barcelońskich piłkarzy,ale tak 20 lat w przód. Jak już są dorośli. Nie wiem sama co robić.
Chyba to wszystko.
Pozdrawiam gorąco ; *
Świetny rozdział ;> to mnie zaskoczyłaś. . Ale mimo wszystko mam nadzieje, że Rafael jej wybaczy. A jej życie się ułoży. Nowe opowiadanie? Jestem na tak! Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że to się tak skończy. Wcale nie dziwię się Rafaelowi.. Teraz wszystko zależy od niego. Czekam na nowość :)
OdpowiedzUsuńCały czas liczyłam na inne "zakończenie". Ale nie wszystko kończy się hepi endem, chociaż jeszcze wszystko może się zdarzyć ;-)
OdpowiedzUsuńCo do nowego opowiadania: Jeśli czujesz się na siłach, to zabierz się za to. Ja z chęcią będę czytać, będzie to taka mała odskocznia od blogów o piłkarzach( chociaż tematyka powiązana;) )
xx
Rafa musi sobie to wszystko ułożyć w główce, prawda? I ja mam nadzieję, że pojawi się jeszcze jeden odcinek przed epilogiem ;)
OdpowiedzUsuńPs. Ja także planuję opowiadanie o dzieciach teraźniejszych piłkarzy :PP
Oj, to nie wiedziałam .. Myślisz,że damy radę tak z podobną fabułą ? ;p
UsuńNo to się porobiło... Mam nadzieje, że Rafinha pozwoli jej się wytłumaczyć i pogodzą się.
OdpowiedzUsuńRozdział piękny a zarazem taki smutny. Cudo .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ; )